Stowarzyszenie Importerów Ryb oburzyły słowa znanej restauratorki, które padły w trakcie emisji odcinka „Kuchennych rewolucji” realizowanego w Wielbarku. Poszło o niepochlebną ocenę mrożonych filetów z miruny. Importerzy domagają się sprostowania na antenie TVN, jako sposobu „na złagodzenie szkody wyrządzonej reputacji produktu w oczach opinii publicznej”.

Ości niezgody

PROTEST IMPORTERÓW

Stowarzyszenie Importerów Ryb zbulwersowane wypowiedziami Magdy Gessler w restauracji „Leśniczanka”, wystosowało list protestacyjny do stacji telewizyjnej TVN. Zdaniem Mieczysława Mrozińskiego, prezesa SIR, którego podpis widnieje pod listem, gwiazda i celebrytka z lekceważeniem wypowiadała się o mrożonych rybach. Tymczasem spostponowane w programie filety z miruny należą do grupy produktów rybnych odznaczających się najwyższymi parametrami jakościowymi i smakowymi spośród dostępnych na rynku polskim.

Jak możemy dalej przeczytać w liście, osobnego komentarza wymaga lansowana przez Magdę Gessler na antenie TVN teza o wyższości ryb świeżych nad głęboko zamrożonymi. Jest to zdaniem importerów twierdzenie nieuzasadnione, bo: nie jest synonimem świeżości ryby jej niezamrożona postać!

Według nich ryby i wytworzone z nich produkty zamrożone na statku-przetwórni należą do „najświeższych” produktów spożywczych dostępnych na rynku. Z kolei czas, który upływa na statku-przetwórni od momentu złowienia żywej ryby do jej głębokiego zamrożenia jest najkrótszy z możliwych i nie może z nim konkurować żaden inny sposób obróbki żywności pochodzenia zwierzęcego. Co więcej, walory smakowe i odżywcze takiego produktu najczęściej przewyższają te, którymi odznaczają się tzw. ryby świeże, zwłaszcza jeśli od ich złowienia do momentu spożycia upłyną dni. Dlatego też, według autorów listu, źle świadczy o Magdzie Gessler jej zachwyt wyrażony wobec potrawy z sandacza określonego przez nią jako „świeży”. Tymczasem jak twierdzą, ryba ta jest sprowadzana do Polski w stanie zamrożonym. Sugeruje to jednoznacznie, że restauratorka nie poznała się na potrawie i spożywając mrożonkę, wzięła ją za rybę świeżą.

HECA Z DATAMI

„Kurek Mazurski”, gdy relacjonował ostatni pobyt Magdy Gessler w wielbarskiej „Leśniczance”, sam był zszokowany znaną chyba wszystkim Czytelnikom scenką z rybami w niebieskiej folii. Karton z filetami znaleziony w kuchni zadziwił wszystkich niezwykle długim okresem przydatności do spożycia, bo produkt z 2011 r. miał zachować świeżość aż do 2019 r.

Wówczas z ust Magdy Gessler padły takie słowa:

- Niech pani otworzy tę rybę, może tam coś jest na tej etykiecie napisane? Pani musi czytać, czy ludzi otruć, czy nie otruć! (-) Pytam się, czy to jest zdrowe, czy to jest normalne, żeby ryba była czynna do 2019 roku?! SIR w związku z tym zarzuca restauratorce brak obeznania z tematem, rzecz, jeśli chodzi o kulinaria, kompromitującą. Widniejąca bowiem na etykiecie liczba 2019 poprzedzona literami CEE to nie data przydatności do spożycia, a numer identyfikacyjny trawlera-przetwórni (bandery chilijskiej), oznaczający weterynaryjne uprawnienia do eksportu na rynki Unii Europejskiej. Data ważności produktu jest umieszczana na opakowaniu zbiorczym, o czym znana restauratorka wiedzieć powinna.

W tym miejscu warto dodać, że w przypadku produktów rybnych głęboko mrożonych okres przydatności do spożycia wynosi z reguły 18 - 24 miesiące, przy temperaturze składowania nie wyższej niż - 18 oC. Termin ten jednak znacznie się skraca w przypadku przechowywania ryb w temperaturach wyższych. Do trzech tygodni w przypadku przechowywania w -12 oC i zaledwie czterech dni przy składowaniu w temperaturze - 6 oC.

Stacja TVN, jak na razie, nie ustosunkowała się w żaden sposób do listu Stowarzyszenia Importerów Ryb.

Marek J.Plitt

Pełna treść listu zamieszczona jest na portalu morzaioceany.pl