Problemy z prysznicami, woda cieknąca z sufitów podczas opadów deszczu, a ostatnio zalane szatnie – z takimi niedogodnościami mają do czynienia użytkownicy hali widowiskowo-sportowej im. Huberta Wagnera na ul. Lanca, która miała być wizytówką miasta. Dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu Krzysztof Mańkowski tłumaczy, że winę za część usterek ponosi aura, a pozostałe to po prostu efekt eksploatacji obiektu. - To tak, jak z samochodem, z czasem się zużywa – mówi.

Hala z usterkami

ZALANE SZATNIE

Ostatnie problemy związane z zalaniem szatni w hali miały miejsce tuż po nowym roku, 3 stycznia. W pomieszczeniach znajdowała się woda, konieczne okazało się więc ich zamknięcie. Jak tłumaczy dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu Krzysztof Mańkowski, wszystkiemu winne były obfite opady śniegu, który dostał się pomiędzy komin a obróbkę blacharską i zamarzł.

- Kiedy przyszła lekka odwilż wszystko puściło i stąd zalanie szatni – wyjaśnia dyrektor. Dodaje, że zamknięcie zalanych pomieszczeń było podyktowane względami bezpieczeństwa i obawą, że mogłoby dojść do porażenia prądem osób tam przebywających. Zapowiada też, że wiosną MOS zleci ekspertyzę mającą wyjaśnić dokładną przyczynę przedostawania się wody do szatni. Tymczasem uczestnicy rozgrywek żalą się, że na czas usuwania skutków zalania, niektórzy z nich musieli rozbierać się w głównej części hali, co nie było zbyt komfortowe. Dyrektor odpowiada, że wcale nie musieli tego robić, bo mogli skorzystać z szatni na budowanym przy Gimnazjum nr 2 orliku. Jednak zdaniem użytkowników hali, nikt ich o tym nie poinformował. W minioną środę cztery szatni były już czynne, a wyłączone zużytkowania pozostawały tylko dwie. Likwidacja skutków szkody, jak zapewnia Krzysztof Mańkowski, zostanie pokryta z ubezpieczenia.

INNE USTERKI

Problem z szatniami to nie jedyna usterka, z jaką spotkały się osoby korzystające z oddanego ponad pięć lat temu do użytku obiektu. Od dawna narzekają one również na wadliwie działające prysznice.

- To prawdziwa tragedia. Albo leci z nich zbyt gorąca albo za zimna woda. Bywa i tak, że nie ma jej wcale – relacjonuje Krzysztof Chlebowski, który dwa razy w tygodniu gra w hali w siatkówkę. Dodaje, że problem był już wielokrotnie zgłaszany kierownictwu obiektu. Z kolei w sali do fitnessu po większych opadach deszczu z sufitu leje się woda. Jakiś czas temu pojawiły się też problemy z wentylacją i klimatyzacją. Zostały one jednak usunięte jeszcze w ramach trzyletniej gwarancji. Woda z pryszniców dalej leci z problemami jak leciała. Czy wobec tego hala, która miała być sportową wizytówką miasta, to bubel? Szef MOS-u tłumaczy, że takie usterki nie są niczym nadzwyczajnym i zdarzają się po kilku latach użytkowania każdego obiektu.

- To tak jak z samochodem, z czasem się zużywa – mówi. Wiele wskazuje jednak na to, że o imprezach sportowych na najwyższym poziomie zapowiadanych przy otwarciu hali możemy w najbliższym czasie zapomnieć.

(ew)/fot. M.J.Plitt