Piosenka jest dobra na wszystko... - tak śpiewali przed laty starsi panowie dwaj. Zapewne mieli rację, choć nie każda piosenka bywa dobra dla każdego słuchacza.

Piosenka jest dobra...
Czesław Niemen. Pierwszy artysta estrady, który nie bał się wyglądać inaczej

Jednemu pasuje taka, drugiemu inna. W dzisiejszych czasach świat jest zdecydowanie podzielony. Nie tylko politycznie. Także pod względem opowiadania się za wybranym gatunkiem muzyki. Dotyczy to zwłaszcza młodzieży, która demonstruje swoją odmienność muzycznych gustów stosownym zestawem odzieżowym, a także odpowiednio symbolicznym uczesaniem. No, ale dzisiaj, jeśli chodzi o przeboje, jest w czym wybierać. A jak to było dawniej? Nie mam aż takich ambicji, aby potraktować temat z historyczną powagą. Od tego mamy w Polsce Marka Gaszyńskiego. Co do mnie, sięgnę po prostu do własnych wspomnień.

Na początku lat pięćdziesiątych, kiedy to uczęszczałem do początkowych klas podstawówki, towarzyszyły mi radiowe przeboje w rodzaju „Budujemy nowy dom”, czy „O Nowej to Hucie piosenka”. Pierwsza w rytmie marsza, druga tradycyjnego walczyka. W zasadzie prawie wszystkie ówczesne melodie to były „murarskie walczyki”, albo „robociarskie marsze”. Na tym tle korzystnie wyróżniały się dwa wielkie przeboje początku lat pięćdziesiątych - „Marynika” i „Wio koniku”.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.