Jeden z mieszkańców Szczytna, chociaż zaraz po wakacjach zamknął swój domek letniskowy, kilka dni temu otrzymał fakturę za energię elektryczną. Miał ją zużyć jesienią, kiedy to w domku nikt nie przebywał, a więc i nie mógł czerpać prądu. Co się za tym kryje?

Opłata za friko

Mieszkaniec Szczytna, Zdzisław Moczydłowski jest właścicielem małego domu letniskowego nad jez. Sasek Wielki. Wraz z rodziną korzysta z niego tylko w wakacje. Po zakończeniu sezonu domek został zamknięty i zabezpieczony na zimę.

Tymczasem nie minęła jesień, a otrzymał fakturę za zużyty prąd, za okres od 29.10 do 26.11.2015 r. Na fakturze napisano, że odczytu dokonano fizycznie, czyli na miejscu, a wskazania licznika za ten czas wynosiły od 2884 do 2910 jednostek.

- Kwota, na jaką opiewała, nie była astronomiczna - 38,59 zł – mówi pan Zdzisław. Dodaje jednak, że od lata nikt w domku nie przebywał, więc jak niby zużyto prąd. Postanowił to sprawdzić, bo a nuż ktoś się włamał do domku i korzystał z energii elektrycznej.

Na miejscu, 8 grudnia, okazało się, że domek jest na szczęście pusty i nikt w nim nie zagościł. Z kolei licznik, który znajduje się na zewnątrz w specjalnej szafce, ku zdumieniu właściciela, wskazywał zużycie 2819 jednostek, czyli mniej niż opisywała to faktura na dzień 29 października! Naliczoną kwotę musiał zapłacić, bo bank, którego pan Zdzisław jest klientem, automatycznie przelewa wszelkie opłaty. Pieniądze spłynęły więc na konto Energa Obrót S.A.

- Jak to teraz odwrócić? – zastanawia się nasz rozmówca.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.